piątek, 1 sierpnia 2014

Ulubieńcy lipca

Lipiec już za nami. Pierwsza połowa wakacji była w tym roku wyjątkowo piękna: dużo słońca, mało opadów, cud, miód po prostu.Ale nie jestem tu po to, aby relacjonować Wam pogodę z ubiegłego miesiąca. Dzisiaj pokaże Wam produkty, które w lipcu używałam bardzo często i które świetnie się u mnie sprawdziły. Kliknij "Czytaj dalej", aby sprawdzić co było fajne w lipcu.


Edit: Przepraszam za taki chaos w czcionkach, wielkościach liter, pogrubieniach itp. Nie potrafię opanować tego w tym poście:(










Bobini Podróżuje, płyn nawilżający do kąpieli czekolada i pomarańcza z masłem kakaowym.

Podczas zakupów trzymałam w ręku mój ulubiony żel pod prysznic z Dove. Już go miałam włożyć do koszyka kiedy na półce z promocjami zauważyłam ten płyn. Powąchałam i przepadłam... Połączenie czekolady i pomarańczy pachnie obłędnie. Produkt trafił do koszyka. W końcu to tylko produkt do kąpieli. Mam zamiar używać go jako żel pod prysznic, a od tego typu produktów wymagam niewiele: wydajności, fajnej konsystencji i ciekawego zapachu. Ten ma to wszystko, a nawet lekko nawilża. Poza tym ostatnio mam fazę na produkty dla dzieci. Niestety już na drugim miejscu są SLS'y, czyli bardzo silne substancje oczyszczające, ale nieco dalej jest Gliceryna i inne fajne składniki. Nie jest tak źle. Produkt jest niedrogi i fajnie pachnie, więc warto. Jeśli chcecie poznać dokładny skład tego produktu wraz z omówieniem poszczególnych składników (tak jak zrobiłam to tutaj). To koniecznie dajcie znać.

Organique, shea butter salt peeling
wersja kokosowa

Ten peeling znalazłam w pudełku subskrypcyjnym zaraz po powrocie z urlopu, także miałam cały lipiec na jego testowanie. I uwielbiam ten produkt! Na lato jest idealny. Pierwsze co mi się w nim spodobało to zapach najprawdziwszych kokosów. Dalej urzekła mnie mocno oleista konsystencja. Peeling rewelacyjnie nawilża i natłuszcza a to dzięki masłu shea i olejom: kokosowym i sojowym. Po użyciu żaden balsam nie jest już nam potrzebny. Za ścieranie naszego naskórka odpowiada sól- co mnie bardzo ucieszyło, bo wolę peelingi solne od cukrowych. Sól ma po prostu właściwości oczyszczające, poprawia krążenie i dotlenia skórę. No i dobrze zdziera. Cena to około 40 zł, ale chyba warto zainwestować. Szczególnie latem kiedy promienie UV wysuszają naszą skórę. 


 
SYIS- gąbeczka Make Up blender

Już dawno chciałam kupić jakąś gąbeczkę do makijażu w stylu Beauty Blender, jednak bałam się, że może się u mnie nie sprawdzić i nie potrzebnie wydam na to kasę. Dlatego bardzo się ucieszyłam jak znalazłam to różowe cudo w jednym z pudełek subskrypcyjnych. Już wiem, że tego typu produkty zdecydowanie są dla mnie. Odkąd ją mam, prawie wcale nie sięgam po pędzle do podkładu. Gąbeczką aplikacja jest po prostu łatwiejsza i szybsza, a efekt bardziej mnie zadowala. Muszę pomyśleć o zakupie następnej gąbeczki.

Olay Total Effects Krem CC 
w kolorze fair to medium 

Na początku podeszłam sceptycznie do tego produktu, ale okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Pomyślałam: "Co to w ogóle jest to CC?" Poczytałam i teraz wiem, że krem CC (color control) posiada właściwości kremów BB ponad to zawiera więcej pigmentu, który pomaga poprawić koloryt cery. Okazało się, że to mój numer 1 na lato. Przez cały lipiec odłożyłam na bok wszelkie podkłady i używam tylko Olay. Kolor jest dla mnie idealny, krycie wystarczające, a ponad to idealne wyrównanie kolorytu cery, fantastyczne nawilżenie. Plus za pompkę. Czego chcieć więcej?

Absolute New York, Perfecting Eyeshadow Primer
 
 Po bazie z Paese i Essence to jest to czego szukałam! Baza z wygodnym aplikatorem, formuła której nie muszę wygrzebywać palcem, lekka i w delikatnym kolorze. To jest to! Poza tym idealnie wyrównuje mi koloryt skóry powiek, zakrywa jakieś żyłki i na prawdę trzyma cienie w miejscu na długo. Baza sprawdziła mi się nawet w te upalne dni, podczas których stwierdziłam, że koniecznie muszę wycieniować oczy. Cena to około 20 zł. Znalazłam ją w pudełku subskrypcyjnym i muszę zacząć myśleć gdzie ją będę mogła dostać. Może Wy wiecie?
 

Manhattan, Perfect Eyes eyeshadows
w kolorze Brown Effect 

 
Tego się nie spodziewałam. Namiętnie kolekcjonuje różne tanie, małe paletki z cieniami do oczu, które później mi zalegają, bo i tak wolę skorzystać z dużych paletek. A tu psikus! Do lipcowych makijaży bardzo często sięgałam po tą paletkę. Kolory są delikatne i po prostu piękne. Paletka pozwala mi zaoszczędzić czas rano, bo wystarczy kilka maźnięć, aby uzyskać efekt idealnie roztartych cieni. Czasem dodaje do nich chłodnego brązu w załamaniu i jest pięknie. Cienie w połączeniu z powyższą bazą utrzymują się cały dzień. Paletkę kupiłam tutaj.  Za niecałe 5 zł!
 
 
Paese, pomadka z dodatkiem oleju arganowego
w kolorze 10
&
Golden Rose Classics, waterproof lipliner
w kolorze 320
 
 Jeśli chodzi o kolorówkę na ustach to w lipcu właśnie to połączenie podbiło moje serce. Pomadkę znalazłam w Paesebox. S o kolorówkę to ma piękny, czerwony kolor. Niestety wysusza usta. Te produkty wydają się stworzone, aby używać ich razem. Dzięki pomadce usta są nawilżone, a kolor który uzyskujemy dzięki temu połączeniu bardzo mi się spodobał. Zdjęcie (nie przerażajcie się, makijaż mam tylko na ustach) prawie idealnie odzwierciedla kolor duetu. 
 

 
Seche Vite, dry fast top coat

Nie wiem co mam myśleć o tym topie. To już chyba z 4, albo 5 opakowanie, które zużywam oczywiście z przerwami. Raz ten produkt kocham, a raz nienawidzę. W lipcu jak widać przeprosiliśmy się i bardzo polubiliśmy. Sądzę, że chyba musiałam się nauczyć jak go używać. Seche Vite trafił do lipcowych ulubieńców, bo sprawia, że manicure wysycha w mgnieniu oka, a paznokcie pięknie błyszczą i stają się twarde. Podczas aplikacji nie rozmazuje mokrego lakieru. Przedłuża trwałość lakieru może na 2-4 dni. Tak jak pisałam trzeba nauczyć się go używać, bo może ściągać emalię pod nim.

Delawell, Gold Cuticle Oil, Złota oliwka do skórek i paznokci

Tutaj napiszę krótko. Oliwka ma bardzo wygodną w użyciu szklaną pipetkę, dzięki której możesz zaaplikować taką ilość produktu jaką chcesz. A poza tym jak to oliwka, super nawilża i natłuszcza. Produkt pomógł mi zadbać o moje skórki w momencie gdy bardzo tego potrzebowały.


Manhattan, Lotus Effect, Nail Polish longlasting
w kolorze 78S

Ze wszystkich niebieskich lakierów jakie mam ten odcień spodobał mi się najbardziej. I zdecydowanie najczęściej gościł na moich paznokciach (i u rąk i u stóp) podczas minionego miesiąca. Kolor idealnie podkreśla opaleniznę. Aplikacja jest łatwa dzięki niezbyt gęstej konsystencji i dobrze wyprofilowanemu pędzelkowi. Razem z topem utrzymuje się do 5 dni. Czyli ok.

Rimmel, 60 seconds by Rita Ora
w kolorze 203 Lose your Lingerie

 Lakier trafił do moich zbiorów, ponieważ został okrzyknięty duplikatem Fiji z Essie. Nie kupiłam oryginału, bo nie lubię lakierów z Essie o czym pisałam tutaj. Odcień Fiji podziwiałam już od dawna, dlatego nie zastanawiałam się długo nad zakupem Lose Your Lingerie. Odcień rzeczywiście jest piękny, często używałam go latem razem z niebieskim z Manhattanu. Niestety aplikacja nie jest zbyt przyjemna, ale przeważnie tak to jest w przypadku takich kolorów. Potrzeba 3 warstw, które nie chcą rozłożyć się ładnie i równo, ale top coat (np. Seche Vite) powinien pięknie to wyrównać. Jak dla mnie warto pomęczyć się przy aplikacji, by mieć piękny kolor na paznokciach.



Przelanie ulubionego tonika do buteleczki z atomizerem

W tym wypadku nie chodzi o kosmetyk, który widzicie na zdjęciu (chociaż całkiem miło go wspominam), a o opakowanie, które dalej mi służy. Jakiś czas temu przelałam tonik do właśnie takiego opakowania z atomizerem. Dzięki temu oszczędzam produkt i waciki. A przy okazji zdecydowanie milej stosuje mi się tonik w takiej postaci. Czasem zastępuje mi też mgiełkę.

***
I to już wszystko. Używaliście któregoś z moich ulubieńców? Macie zdanie podobne do mojego? A może zupełnie inne? Napisz co myślisz o moich typach w komentarzu. Aby być na bieżąco polub fanpage Amarantowych Okularów na Facebook'u.

Aha! Przypominam, że na moim blogu trwa rozdanie, więc jeśli masz ochotę na fajny i markowy balsam do ciała, kultowy tusz do rzęs i czerwony błyszczyk to wbijaj tutaj!

4 komentarze:

  1. seche vite uwielbiam :) bardzo sympatyczny blog, poczytałam, pooglądałam i chętnie będę wpadać częściej dlatego obserwuję :) jeśli masz ochotę zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedzenie bloga! Każda opinia jest dla mnie ważna, dlatego proszę zostaw po sobie ślad. Pozdrawiam, Paulajna.